Jak to jest, że gdy spotykamy dwie osoby w podobnym wieku, o podobnej osobowości, które chorują na tę samą chorobę i w przypadku których stosuje się takie samo leczenie – jedna przeżywa, a druga umiera? Często czynnikiem warunkującym staje się stres, to jak wpływa na nasz organizm i to w jaki sposób sobie z nim radzimy.
Warto zastanowić się nad tym zagadnieniem z punktu widzenia biochemii i fizjologii. Wg najnowszych koncepcji stres to zakłócenie homeostazy pomiędzy zasobami czy możliwościami jednostki, a wymaganiami otoczenia. Czyli nasz umysł mówi „nie dam rady” i wtedy pojawia się stres. Druga definicja, wg Lazarusa i Folkmana podaje, że stres to określona relacja między osobą, a otoczeniem, która oceniana jest, jako obciążająca jej zasoby i zagrażająca dobrostanowi.
Wyróżnia się trzy typy reakcji na stres: walka – możemy walczyć z chorobą, ale też z rodzicami czy otoczeniem – to najbardziej pierwotna i najczęstsza reakcja. Kolejna to ucieczka, a trzecia zatrzymanie lub blokada. Do walki i ucieczki potrzebne są te same mechanizmy, ale wiele zależy od sytuacji i tego, jakie zasoby mamy w danej chwili. Czasem warto podjąć walkę, a czasem lepiej jest uciekać. Ta ostatnia reakcja – zatrzymanie, choć zaskakująca, czasem jest jedną z najlepszych, bo daje chwilę wytchnienia naszemu systemowi nerwowemu i pozwala znaleźć rozwiązanie.
Biologia stresu
Już w momencie inicjowania stresu podnosi się adrenalina, a później serotonina i dopamina, co w połączeniu daje bardzo przyjemne odczucie. Świat zachodni jest przestresowany i przestymulowany, w medycynie chińskiej określa się go jako „przejangizowany”, czyli zbyt pobudzony. Większość z nas lubi się pobudzić krótkotrwałym stresem. Typowe objawy takiego stanu to wzrost tętna, ciśnienia krwi i przyśpieszenie oddechu. Przykładem krótkotrwałego stresu dla organizmu jest kawa. Często czujemy przyjemne podekscytowanie, gdy jesteśmy zaspani i zafundujemy sobie takie pobudzenie. Wtedy wylewa się dopamina, a świat nabiera innych kolorów, dlatego to lubimy. Krótkotrwałym stresem może być też poszukiwanie doznań w zakresie rzeczy materialnych, jak zakupy, stres emocjonalny – czyli poszukiwanie kontaktów z ludźmi, ale też szukanie wrażeń duchowych. Wszystko zależy od tego, jak bardzo nam zależy i jak bardzo wystymulujemy organizm.
Przy panowaniu nad stresemu, warto zwrócić uwagę na teorię chińskiego mędrca Lao Tse, który mówił: „Bądźcie sobą. Im mniej wam zależy, tym lepiej”. To wcale nie oznacza, że życie będzie ubogie. Jest wręcz odwrotnie. Najlepiej to widać w chorobie nowotworowej, kiedy pacjent jest w stanie terminalnym. Wtedy każda chwila, każda minuta życia jest bardzo doceniana. Dotąd, dokąd się nie przekonamy, że się kończy nasze życie, często nie widzimy, jak bardzo je kochaliśmy.
Efekt jest gorszy, gdy stres staje się długotrwały. Wtedy nadnercza wytwarzają adrenalinę i kortyzol. Im więcej adrenaliny, tym więcej kortyzolu i na odwrót. Tak się dzieje do momentu, aż nadnercza przestaną chcieć w tym uczestniczyć i wtedy następuje faza wyczerpania. Ona się może zdarzyć każdemu i nie jest to nic złego, pod warunkiem, że się skutecznie zregenerujemy – wtedy wszystko wraca do normy. Jednak aby móc to zrobić, należy zrozumieć, że są różne fazy stresu.
1. Faza alarmowa – reakcja walki lub ucieczki
2. Faza odporności – przetwarzanie
3. Faza zdrowienia – powrót do normy
4. Faza adaptacji – przesunięcie energii
5. Faza wyczerpania – dekompensacji
To faza adaptacji powoduje, że stres staje się szkodliwy, ponieważ jeżeli nadużywamy jakiś element w naszym organizmie, to przesuwa się energia i zawsze odbywa się to kosztem czegoś innego. Tej energii zaczyna brakować w innym miejscu naszego organizmu. Tu pojawia się zagadnienie terapii zdrowia, terapii balansującej – musimy wiedzieć, gdzie energii jest odpowiednio dużo, by móc ją przesunąć tam, gdzie organizm jej najbardziej potrzebuje. To mechanizm naczyń połączonych i jeśli tego nie zrobimy, dochodzi do efektu dekompensacji. Ten z kolei powoduje jeszcze większy stres. Wtedy komórki zaczynają się organizować i to wyjaśnia, dlaczego w wyniku stresu pojawiają się choroby.
Szkodliwy stres pojawia się, gdy określona część umysłu ma skrępowaną dynamikę – czyli kiedy nie może czegoś przetworzyć i wprowadzić w ruch. Życie jest ruchem – panta rhei, wszystko płynie. W naszym ciele też musi wszystko płynąć i dlatego, gdy jakiś element, czy to emocjonalny, czy fizyczny, ma skrepowaną dynamikę, umysł stwierdza, że coś idzie źle i pojawia się emocja. A wtedy pojawia się też wzór napięcia – ciało się napina, bo w jakimś miejscu brakuje dynamiki. To doznanie nie tylko fizyczne, ale też emocjonalne. Jeżeli jakaś emocja nie może się rozejść, dochodzi do napięcia, które na początku jest bardzo subtelne, bo dotyka powięzi – jednomilimetrowej tkanki, która może zmienić pracę całego narządu. Najlepszym przykładem jest to, co się dzieje z powięzią w trakcie chemioterapii, gdy człowiek się dosłownie kurczy. W momencie, gdy ciało traci swobodny przepływ energii, w sieci neuronalnej zaburza się przepływ krwi i limfy, następnie zaburza się komunikacja i spójność całego systemu. Prawdopodobnie choroba, w tym także nowotworowa, powstaje jako odpowiedź na brak spójności i oddzielenie komórek od reszty narządów. To jest punkt być może wyjścia wszystkich chorób.
Emocje
Każdy emocje przeżywa mniej więcej w tych samych miejscach w ciele, dzieje się tak niezależnie od wieku, wykształcenia, poglądów czy miejsca zamieszkania. Szczęście jest jedyną emocją, która jest odczuwana w całym ciele. Wszystkie pozostałe są jasno umiejscowione. To jest dowód na przesunięcie energii – można to zmierzyć, pokazując w jakim miejscu emocja się zatrzymała. Lubię powtarzać, że nie mamy jednego umysłu. On ma różne stopnie i określoną strukturę. Ostatnio popularne jest nawet stwierdzenie, że jelita są naszym drugim mózgiem. Dlatego też emocje przeżywamy w całym ciele, bo receptory są wszędzie.
Emocje są ściśle związane z ciałem. Kiedy nasza wyobraźnia nie może czegoś wprowadzić w ruch, pojawia się napięcie w ciele, irytacja co może np. zaszkodzić wątrobie. Jeżeli ten stan jest jednorazowy, to nic się nie zdarzy, ale jeżeli nie, to po pewnym czasie pojawi się choroba. Kolejną kwestią są przekonania mentalne. Kiedy przekonania nie mogą się rozprzestrzeniać, pojawia się cierpienie i żle to wpływa na serce. Kiedy z kolei instynkt nie umie czegoś oddzielić (zostawić) pojawia się smutek, który źle wpływa płuca. O zostawieniu czy oddzieleniu mówimy w sytuacji, kiedy np. zmarł ktoś bliski i gdy znika coś, na czym nam zależało. Aby zachować zdrowie musimy to zostawić i pójść naprzód. Kiedy nasz racjonalizm nie może czegoś przerobić (przetransformować), pojawia się obsesja i niedobrze wpływa na trawienie, a kiedy pamięć nie może czegoś połączyć i zrozumieć, pojawia się lęk, i a ten z kolei wpływa na funkcię nerek. I właśnie to jest podstawą wszystkich stresów w naszym ciele.
Najprościej mówiąc, jeżeli żadna część naszego umysłu nie przeszkadza, to stajemy się zdrowi. Ale aby tak się stało powinniśmy zadbać przede wszystkim o naszą siłę życiową, czyli zdolność tworzenia porządku z chaosu. Jeśli zdolność organizacji jest wysoka, to taka jest też siła życiowa – mamy wtedy dużą zdolność do obniżania entropii oraz umiejętność samoorganizacji. Ludzie z wysoką siłą życiową znacznie trudniej poddają się stresowi.
Najbardziej reprezentatywne komórki dla siły życiowej to tzw. komórki macierzyste grzebienia nerwowego. Tworzą one zębinę, włosy paznokcie, chrząstki twarzy, układ przewodzący serca, glej i wszystkie wysoko wyspecjalizowane komórki w ciele. Właśnie dlatego już po samym wyglądzie można rozpoznać, czy ktoś ma dużą siłę życiową. Świadczą o tym mocne zdrowe zęby, zdrowe włosy, piękne paznokcie, silne serce i zdrowy umysł. Widać to również po charakterystycznych rysach twarzy. Siłę życiową możemy uzupełniać, ale nigdy nie możemy pozwolić sobie na rozładowanie tego naszego „akumulatora” poniżej pewnego poziomu, bo wtedy, nawet gdy zastosujemy najlepszą terapię, to nie ma szans – organizm sobie już nie poradzi.
Z moich obserwacji wynika, że najbardziej podatnym na stres organem są nerki i stres się tam umiejscawia, i może je uszkodzić. Im bardziej uszkodzimy nerki, tym bardziej szybciej i znaczniej następuje dysfunkcja układu nerwowego. Ludzie z chorymi nerkami mają często osłabione IQ – spada zdolność percepcji, a zachowania lękowe powodują wzrost chorób i epidemii. W przypadku choroby nowotworowej pojawia się lęk, jako jedna z podstawowych i najsilniejszych emocji, a co za tym idzie, chory przestaje racjonalnie myśleć. Jeśli wcześniej był osłabiony, posiadał niską siłę życiową, to z czasem może być tylko gorzej. Wtedy bardzo trudno jest znaleźć dobre rozwiązanie.
Konsekwencje stresu
Konsekwencją długotrwałego i destrukcyjnego stresu jest naprzemienne wahanie energii, czyli walka adrenaliny z kortyzolem. Potem następuje spadek odporności, czyli spadek zdolności do samoorganizacji. Tworzy się wzorzec danej emocji, ciało przesuwa energię i tak zaczynamy funkcjonować, a konsekwencją jest spadek energii życiowej. Wtedy zaczynamy więcej jeść, ćwiczymy, bierzemy suplementy, a energia nieustannie spada, czasem się podnosi, ale to tylko chwilowe. Zwłaszcza w chorobie nowotworowej ważne jest obniżenie entropii i zwiększenie zdolności samoorganizacji ciała. Wtedy, gdy choroba już powstanie, mamy znacznie większe szanse na wyleczenie się z niej. Entropia to fizyczny wskaźnik metabolizmu a homeostaza metaboliczna to utrzymywanie wartości danego parametru w pożądanych normach. Chodzi o to, by było optymalnie, a nie idealnie.
Jak można pozbyć się tego lęku? Należy wytworzyć pobudzenie czetso przejawiające się jako gniew, czyli poczucie, że można coś zrobić, podjąć jakieś działanie, wtedy lęk się zmniejsza. Wg koncepcji fizyki medycznej nowotwór organizuje się jako alternatywa dla śmierci, układu biologicznego, który osiągnął stan zbyt wysokiej entropii. Ten stan odpowiada tzw. punktowi przełamani . Jeśli dochodzimy do tego, że nie możemy się samoorganizować, to cześć komórek przestaje funkcjonować w tym układzie i może zorganizować się na nowo jako np. nowotwór .
Pogłębiający się stres rozwija chorobę i przyspiesza jej postęp. Zdrowe komórki żyją dzięki tlenowemu oddychaniu wewnątrzkomórkowemu, nowotwór ma inaczej – fermentuje, bo nie musi mieć tlenu; musi mieć za to dużo substratów w szczegolności glukozę i robi to, by obniżyć sobie entropię. Co ciekawe, im bardziej złośliwy nowotwór, tym bardziej potrafi tę entropię usuwać, czyli staje się coraz silniejszy. Każdy stres powiększa entropie i niejako sprzyja wzrostowi nowotworu. Aż w pewnym momencie rytm zaczyna przejmować komórka nowotworowa i to jest stan, który jest już praktycznie bardzo trudny do wyleczenia. Czasem nawet prostego nowotworu nie da się wyleczyć, bo organizm jest już tak zestresowany, że sobie z tym nie radzi.
Stres manifestuje się jako zapalenie, które zużywa nasze zasoby – nieustannie zużywa energię życiową. To może być choćby chory ząb czy źle działający układ pokarmowy. Biochemicznie stres jako reakcja zapalna w wyniku której dochodzi do stopniowej utraty zdolności samoregulacji. To, jak długo to trwa, zależy od siły życiowej, bo gdy przy zapaleniu zwiększa się temperatura, zwiększa się też zużycie energii. Niższa temperatura jest więc korzystniejsza dla człowieka, ale najważniejsza jest tu tabilność temperatury wewnętrznej, która bardzo zużywa naszą siłę życiową. Kiedy entropia wzrasta to powoduje zwiększone ryzyko raka, więc aby nie zwiększać ryzyka choroby nowotworowej nie należy niszczyć energii życiowej przez wzrost temperatury wewnętrznej, która jest konsekwencją przewlekłego stresu. Można to sprawdzać i mierzyć chociażby przez obserwację pola cieplnego naszego organizmu w zakresie podczerwieni. Należy wiedzieć, gdzie traci się energię, bo to powoduje wzrost entropii, a jeśli wytworzy się dobrą koherencję między umysłem a ciałem, dużo łatwiej zauważyć, co dzieje się w organizmie.
Musimy zauważyć, co odbiera naszą energię, następnie to poczuć, zaakceptować i uwolnić. To 4. słowa, które mogą poprawić terapię z wielu chorób. Zdrowie i życie to nieustanny ruch. Jeśli nauczymy się takiego mechanizmu i sobie go wyćwiczymy, to coraz łatwiej będzie nam uwolnić stres i zachować zdrowie.